by Lloyd Wto Lut 16 2010, 12:46
Kilku żołnierzu już zaczęło się wyrywać z okopu, lecz porucznik uniósł zgiętą dłoń z zaciśniętą pięścią i ryknął.
-Nikt się nie rusza! - wszyscy zatrzymali się momentalnie, wypatrując reakcji padawanki. Porucznik zmienił ustawienie żołnierzy, przesunął kilku w okopie, snajpera cofnął, Fafuro siedzący nieco z boku celował swą strzelbą gdzieś w dal. Klon nie miał nad nim władzy, lecz gdy tylko zaznaczył jego pozycję i poprosił go o jej zmianę, ten bez słów wykonał rozkaz. Porucznik mimowolnie uśmiechnął się do siebie w kasku, nikt jednak o tym nie wiedział.
-Ogień zaporowy. Dajcie generał Malii osłonę, ma tutaj wrócić cało- wrzasnął raz jeszcze, ignorując padawankę całkowicie. W końcu wskazał na snajpera, pokazał mu otwartą dłoń, po czym zgiął trzy palce i machnął nimi w przód. Snajper ustawił broń i zaczął strzelać, sprawiając, że powietrze wypełniło się zapachem ozonu.
W tym samym czasie Malii biegła przez pola, niemalże nie dotykając ziemi. Nie grzęzła błocie, nie czuła oporu. Wykorzystując Moc odpychała się jedynie od podłoża, a dzięki mieczowi o tak rzadkiej barwie broniła się przez pociskami. W przeciągu niecałej minuty wskoczyła do rowu, cała ubłocona, ze śladami krwi na policzku i opuchniętą wargą. Rozejrzała się dookoła.
-Nie chcą rozmawiać. Mają dwie baterie moździerzowe, łazik padł, zostało im kilka ścigaczy i dwa ciężkie karabiny. Mają generator energii, mogą tam przesiedzieć jeszcze kupę czasu.
-Co robimy?- zapytał Fafuro.
-Wracaj na statek, weź Com. Poinformujcie radę o sytuacji.
Rodianin nie powiedział nic więcej, pochylony podszedł do Com, wskazał jej statek i typowy, żołnierski gest by rozpocząć ruch. Z nisko schowaną głową biegł w stronę maszyny.
Nawiązali łączność niemalże od razu. Na ekranie pojawił się mistrz Plo i Windu.
-O co chodzi?